To wołanie zawsze było nie w porę, zawsze podczas najlepszej zabawy, a że zabawa była cały czas to nigdy nie było odpowiedniego momentu, aby zjeść lub pomóc mamie w zakupach. Pamiętam dzień, gdy mamie udało się mnie w końcu doprosić o pójście do sklepu. Z wielce obrażoną miną poszłam , ale po drodze poskakałam sobie jeszcze z koleżankami w gumy i oczywiście zgubiłam pieniądze. Gdy wróciłam do domu bez kasy i zakupów nie źle mi się oberwało. Rodzice mieli z nami urwanie głowy.
I znów wracam do dzieciństwa i znowu jest piękny słoneczny dzień a ja z koleżankami robię widoczki. Wykopujemy dołki w ziemi, wkładamy świeże kwiaty, przykrywamy szkiełkiem i zasypujemy. Potem biegniemy szybko na nasz ukochany trzepak i wisimy głowami w dół. Dzieciństwo...piękne, słoneczne i kolorowe było dla mnie tak oczywiste że byłam przekonana że takie jest dla każdego, aż do momentu jak opowiedziałam o obrazie mojego dzieciństwa koleżance a ona uświadomiła mi że nie każdy ma taki obraz, jej obraz był zupełnie inny pełen strachu i szarości a ja niby o tym wiedziałem ale nigdy to do mnie nie dotarło aż do tego momentu. Mamo, tato dziękuję Wam za to słońce i te piękne kolory, które wymalowały taki cudowny obraz, obraz mojego dzieciństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz