
piątek, 23 stycznia 2015
Tego kraju nie da się nie "kochać".

poniedziałek, 19 stycznia 2015
Służba zdrowia.

.jpg)
Uśmiech...

.jpg)
środa, 14 stycznia 2015
Kaktusy.
.jpg)
.jpg)
wtorek, 13 stycznia 2015
Dziwne...

niedziela, 11 stycznia 2015
Życie...
.jpg)
sobota, 10 stycznia 2015
Funerland ;)
środa, 7 stycznia 2015
Bangor.

wtorek, 6 stycznia 2015
Nie jesteśmy tacy źli :D

poniedziałek, 5 stycznia 2015
Nadmierne spożycie tu i tam.
Zastanawiam się nad piciem alkoholu w Polsce i w UK. Często słuchając dziennika w kraju, ekonomiści wmawiali mi, że jesteśmy narodem pijącym bardzo dużo alkoholu. Będąc w Belfaście zauważyłam, że tu w weekend o niczym innym się nie mówi jak tylko o spotkaniu w pubach i piciu. Zaczyna się w piątek a kończy w niedzielę. Na ulicach w weekend widziałam mnóstwo mężczyzn i kobiet po spożyciu znacznej ilości alkoholu. I tak jest co tydzień. Tak sobie myślę, że tu nikt nie robi takich statystyk, bo jakby robił to na pewno nie wypadłby dobrze. To samo dotyczy kierowców po spożyciu. Nigdy nie widziałam tu policji z "suszarką", która zatrzymuje bez podstawy samochód. Tu wszędzie są radary i kamery. Jak ktokolwiek popełni tu wykroczenie to ma duże problemy, a u nas jak ma układy to jest w danym momencie niepoczytalny, a jak nie ma układów to jest przestępcą. Nie to żebym broniła pijanych kierowców, ale po prostu na zachodzie nikt ich nie zatrzymuje i statystycznie jest dobrze. U nas w kraju statystyki też by zmalały, gdyby policja nie zatrzymywała samochodów bez podstawy. Nie jeden kierowca dojechałby do domu bez problemu. A w statystykach nie pisze się czy miał 0,1 promila czy 3 promile. Nie, absolutnie nie bronię pijanych tylko chodzi mi o to, że według statystyk jesteśmy pijackim narodem, a gdzie indziej wcale nie jest lepiej. Myślę, że ludzie tutaj są bardziej karni bo mają więcej do stracenia, a może to kwestia wychowania moralnego i braku chorych układów? Kiedyś wracałam z centrum miasta do domu autobusem. Obok siedziała całkiem elegancka kobieta około 40-tki, co chwilę wyciągała z siatki z zakupami butelkę wina i pociągała łyczek, byłam w szoku! Więc nie wiem o co chodzi z tym piciem, i gdzie pije się więcej, ale jedno wiem na pewno, wszędzie jest tak samo, tylko zależy jak się to przedstawia ogółowi. Jeszcze raz chcę podkreślić z całą stanowczością, że nie popieram tu ani picia , ani pijących, ale sposób w jaki przedstawia się statystyki i upadla swój naród nie zastanawiając się nad konsekwencjami, i jak nas potem odbierają w innych krajach, nie będąc wcale lepszymi.
niedziela, 4 stycznia 2015
Rozmyślanie...

sobota, 3 stycznia 2015
Wycieczka do Dublina.

.Ponieważ po zwiedzaniu zamku bardzo zgłodniałam poszłam do Subway na kanapkę. Bardzo się ucieszyłam gdyż przywitano mnie po Polsku nie musiałam dukać zamawiając kanapkę. Rodacy szybko mnie obsłużyli i dowiedziawszy się skąd jestem gorąco zapraszali mnie na stałe do Dublina bo słyszeli niezbyt dobre opinie o Belfaście. Powiadomili mnie, że Irlandczycy bardzo lubią Polaków i cenią ich za pracowitość. No cóż w Belfaście mieszkają i Irlandczycy i Anglicy którzy nie bardzo nas lubią przez politykę Tony Blaira. Ucieszyłam się ze spotkania z rodakami i z ich pozytywnego nastawienia, to było bardzo miłe.
czwartek, 1 stycznia 2015
Nowy Rok.
No i mamy Nowy Rok.
A ja mam: nowe życie, nowe miasto, nowe mieszkanie i mam nadzieję nową pracę, oraz starą figurę, starą urodę i starego męża ( ale to ostatnie akurat mi pasuje). A propos nowej pracy; byłam w banku założyć konto (bo tu starając się o pracę trzeba mieć konto), poszło szybko i sprawnie. Konto i karta bez żadnych opłat, miło. Następnie udałam się do Job and benefits (tutejszy Urząd Pracy) w celu rejestracji, tu już nie było tak sprawnie. Po kilku dniach dostałam wezwanie z urzędu w celu stawienia się w ciągu 5 dni. Nauczona doświadczenie z kraju, że wezwanie do urzędu to zawsze kłopoty, poszłam z duszą na ramieniu. Może mnie deportują ;). Jakaż była moja ulga, gdy Pani w urzędzie z uśmiechem na twarzy wyjaśniła mi, ze złożyłam podpis nie zgodny z podpisem w paszporcie. Podpisałam się imieniem i nazwiskiem a powinno być nazwiskiem i imieniem. Swoją drogą są bardzo szczegółowi. Wracając do domu całą drogę zastanawiałam się czego ja się obawiałam, skąd ten dziwny strach, przecież mówiłam prawdę, nic nie kombinowałam a jednak jakiś dziwny niepokój pozostał, chyba jestem za stara na to wszystko....
A ja mam: nowe życie, nowe miasto, nowe mieszkanie i mam nadzieję nową pracę, oraz starą figurę, starą urodę i starego męża ( ale to ostatnie akurat mi pasuje). A propos nowej pracy; byłam w banku założyć konto (bo tu starając się o pracę trzeba mieć konto), poszło szybko i sprawnie. Konto i karta bez żadnych opłat, miło. Następnie udałam się do Job and benefits (tutejszy Urząd Pracy) w celu rejestracji, tu już nie było tak sprawnie. Po kilku dniach dostałam wezwanie z urzędu w celu stawienia się w ciągu 5 dni. Nauczona doświadczenie z kraju, że wezwanie do urzędu to zawsze kłopoty, poszłam z duszą na ramieniu. Może mnie deportują ;). Jakaż była moja ulga, gdy Pani w urzędzie z uśmiechem na twarzy wyjaśniła mi, ze złożyłam podpis nie zgodny z podpisem w paszporcie. Podpisałam się imieniem i nazwiskiem a powinno być nazwiskiem i imieniem. Swoją drogą są bardzo szczegółowi. Wracając do domu całą drogę zastanawiałam się czego ja się obawiałam, skąd ten dziwny strach, przecież mówiłam prawdę, nic nie kombinowałam a jednak jakiś dziwny niepokój pozostał, chyba jestem za stara na to wszystko....
Subskrybuj:
Posty (Atom)