poniedziałek, 23 lutego 2015

Dla niezdecydowanych,Włochy Cinque Terre :)

Jeżeli ktoś jeszcze nie zaplanował wakacji, a kocha Włochy tak jak ja to koniecznie musi zobaczyć Cinque Terre. Jest to najpiękniejszy i najczystszy rejon na wybrzeżu Morza Śródziemnego w Ligurii. Jak sama nazwa wskazuje Cinque terre - pięć ziemi, wywodzi się od pięciu miast, a część Riwiery Włoskiej na której się znajduje, wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wszystkie miejscowości  zawieszone są pomiędzy morzem a lądem na pionowych skałach i wszystkie położone są blisko siebie. Drogę między nimi można przebyć pociągiem lub cudownym szlakiem z krętymi, nadbrzeżnymi ścieżkami i przepięknymi plażami. My odważnie wybraliśmy szlak i tak dotarliśmy do pierwszego miasteczka o nazwie Riomaggiore. Cudownie pomalowane domy typowymi dla Ligurii kolorami, położone są między wzgórzami.  Pod  jedyną drogą, opadającą stromo w dół w stronę morza biegnie strumień Rivus Maior od którego pochodzi nazwa wioski. W  Riomaggiore zaczyna się Ścieżka Miłości, która prowadzi do następnej miejscowości o nazwie Manarola.  Manarola znajduje się na cyplu pomiędzy dwoma potężnymi skałami. W Manaroli możemy podziwiać cudowne tarasy widokowe i urocze pasaże.


Trzecie miasteczko o nazwie Corniglia jest odmienne od pozostałych dlatego gdyż leży na szczycie przylądka na wysokości około 100 metrów i opada nagle w morze. Aby dojść do miasteczka należy wspiąć się po około 380 stopniach, co po wyczerpującej trasie jest nie lada wyczynem, ale uwierzcie mi, warto.

I tak zbliżamy się do czwartego miasta o nazwie Vernazza, które zachowało całkowicie charakter i wygląd osady rybackiej. Jest to jedyny i naturalny port w Cinque Terre. Wspaniałe miejsce do wypoczynku z niewielką plażą piaszczystą, a na dużym placu w centrum miasta znajduje się wiele restauracji.
 Ostatnim miastem na trasie jest Monterosso, najstarsze i największe miasto w Cinque Terre. Miasto to podzielone jest na dwie części: średniowieczne centrum i nowoczesną dzielnicę willową, leżącą wzdłuż plaży. Życzę wszystkim miłego zwiedzania i nie zapomnianych wrażeń.































sobota, 21 lutego 2015

Urodzinowe przemyślenia...

No tak, kolejne urodziny. Z jednej strony smutno mi, że czas tak szybko biegnie, ale z drugiej strony cieszę się, że mogę je jeszcze obchodzić. Trzeba cieszyć się każdym dniem i mieć nadzieję, że co urodziny będzie lepiej (w końcu wszyscy mi tego życzą ). Tak się zastanawiam, gdzie jest moje miejsce? Polska-cudowny kraj, małopolska-piękny region, Tarnów-moje miasto...Gdy widzę na Facebooku ludzi, którzy dodają patriotyczne posty o tym, że kochają swój kraj, że są dumni z tego, że są Polakami, że kochają swoje miasto nie mogę się przełamać i dać lajka. Czuję się jak zbity pies, którego właściciel po długiej i wiernej służbie wykopał za drzwi i jak ten pies znalazłam nowego właściciela, nowy dom, więc nie dziwcie mi się, że czasami zbyt dużo i zbyt pięknie opowiadam o nowym domu. Wszystko co tu jest, jest lepsze od Pana Tyrana. Może jak pobędę tu dłużej, jak zapomnę, jak zobaczę, że tu też nie jest tak kolorowo, może wtedy na powrót stanę się patriotą i dam lajka, kochając znowu wszystko co polskie. Może....


wtorek, 17 lutego 2015

Paryż i Rammstein.

Nigdy nie zapomnę tego dnia, kiedy to szwagier powiedział mi że spełni moje marzenie z młodości. Zaprasza nas na 3-dniową wycieczkę do Paryża i koncert Rammsteina. Rammstein to ulubiony zespół mojego szwagra, jeździ na ich koncerty po całym świecie. A ja? no cóż, ja i Rammstein to dwa różne światy, ale czego nie robi się dla spełnienia marzeń, pomyślałam: przeżyję ten koncert byleby tylko zobaczyć Paryż. I jak to w życiu bywa Paryżem się zawiodłam. Zabytki cudowne, ale miasto brudne i zaniedbane, nie umywa się do pięknego i uporządkowanego Wiednia. Za to koncertem byłam zachwycona. Nie miałam pojęcia, że Rammstein ma w swoim repertuarze tak piękne ballady. Bardzo podobała mi się ballada o Paryżu i zakochałam się w Ohne Dich. Nie zdawałam sobie sprawy, że lider zespołu, ten olbrzymi, zawsze brudny na scenie facet ma tak piękną duszę. Szwagier jeszcze raz wielkie dzięki za spełnienie marzenia i za przełamanie stereotypów.








niedziela, 15 lutego 2015

Coś dla ciała i dla duszy :)

No i mamy piękną wiosnę w połowie lutego. Słoneczko tak pięknie świeci, że aż serce wyrywa się do przodu no ale niestety tylna część ciała ostro hamuje. Trzeba będzie nad tym popracować. Zawsze jest jakaś wymówka a to święta, a to tłusty czwartek, a to Walentynki. I jak tu pracować nad sobą?
 Ale skoro od czegoś trzeba zacząć to może poszaleję do muzyki Maanamu i będę rozgrzeszona :)


 


To było coś dla ciała, a teraz w związku z wczorajszymi Walentynkami coś dla duszy ;)










czwartek, 12 lutego 2015

Wspomnienia...


Nie wiem, czy tak cudownie świecące słoneczko, czy zapach wiosny w powietrzy sprawiły, że wzięło mnie na wspomnienia z dzieciństwa. Moje dziecięce lata kojarzą mi się zawsze ze słońcem. Nie dawno na facebooku widziałam zdjęcie z lat 70-tych, na którym dzieci zgromadzone były wokół trzepaka i od razu przypomniała mi się nasza ferajna z osiedla. Boże, ile to myśmy godzin spędzali wisząc głową w dół na tym "urządzeniu". Pamiętam jak dziś naszą koleżankę Basię, której podczas upadku z metalowej siatki wbił się drut w rękę, a ona ze strachu przed gniewem mamy długo to ukrywała, dopiero jak rana zaczęła ropieć to się przyznała, a bliznę ma do dziś. Pamiętam też Beatę, która skacząc z balkonu na budowie, podczas ucieczki przed stróżem przygryzła sobie język, byłam przerażona ilością krwi.Wszystkie drzewa na osiedlu były nasze i wszystkie rusztowania były zdobyte. Ale nie wszystkie nasze zabawy kończyły się tak drastycznie, często bawiliśmy się w sklep. Kto miał wagę plastikową ten był sprzedawcą, zawsze była nią jedna koleżanka, więc postanowiłyśmy zrobić sobie samemu wagę z patyka i kamieni. Asortyment sklepu stanowiło to co udało nam się wcześniej znaleźć na podwórku. Często grałyśmy w "pomidora","gumy","chłopka" i podchody, mamy nigdy nie mogły się nas dowołać na obiad. Pamiętam, że zawsze świeciło słońce a z otwartych okien dochodziła z radia audycja "Wesoły autobus". Kiedy padał deszcz spotykałyśmy się na klatce schodowej i siedząc na kocach robiłyśmy z kartonów domki dla lalek i szyłyśmy ubranka. Zimą w ferie zawsze po Teleferiach brałyśmy sanki i ruszałyśmy

 do Parku Strzeleckiego na górkę, wracałyśmy jak zapadał zmierzch, ale przed wejściem do domu zawsze suszyłyśmy spodnie na klatce schodowej przy grzejniku, żeby nie dostać za dużej reprymendy od rodziców. Pamiętam, że zimą przy trzepaku robiłyśmy test odwagi i przyklejałyśmy języki do metalu czekając, aż przymarzną,nie raz odrywałyśmy z krwią. Nie mam pojęcia skąd takie szalone pomysły przychodziły nam do głowy, dobrze że rodzice o 90% tych zwariowanych pomysłów nie mieli pojęcia. Takich przykładów mogłabym przytaczać tysiące, podwórko było naszym drugim domem, ale bez obaw wszystkie przeżyłyśmy i mamy się dobrze. Dziewczyny pozdrawiam Was i dziękuję za te wspaniałe chwile.

poniedziałek, 2 lutego 2015

I'm happy !!!

Jestem szczęśliwa. Dawno nie czułam takiej euforii. Znowu słucham "Manamu" na cały regulator i o dziwo pamiętam teksty Kory. Ubóstwiam taki stan, oby trwał wiecznie, ale skoro wiem, że nie będzie to napawam się nim żeby pochłonąć jak najwięcej. Nawet Pani  w ZUS-ie, która potrzebowała oświadczenia w celu wypisania zaświadczenia nie udało się wyprowadzić mnie z tego stanu. Jest OK, a będzie jeszcze lepiej, musi być. I dokładnie tego wszystkim życzę :D





Jem słodkie, słodkie winogrona, Ty śpisz w moich, moich ramionach, może i niebo ostro lśni, dobrze mi ach jak dobrze mi!

niedziela, 1 lutego 2015

Nasza zima.

Polska przywitała mnie cudowną zimą. Ubóstwiam taką zimę, gdy świeci słoneczko a wszędzie leży bielutki śnieg. Jest bosko. Co jak co ale pory roku mamy najpiękniejsze na świecie. Biała zima, pachnąca kwiatami wiosna, cudowne upalne lato i przepiękna złota jesień. W Belfaście jest wietrzna deszczowa jesień i ciepła wiosna. Ciężko się będzie przestawić. Tak sobie myślę, że ten nasz piękny klimat to chyba jedyna rzecz której nie udało się jeszcze zepsuć, i mam nadzieję, że nigdy się nie uda. Wiem, obiecałam sobie, że nie będę narzekać na nasz kraj, ale jakoś tak dziwnie, czego się tu nie tknę to mam pod górkę. No cóż, może mam pecha?  Pisząc to przypomniała mi się zima stulecia w Polsce w 1979 roku. Pamiętam, że zamknięto wtedy szkoły, a idąc do sklepu szłam tunelem wykopanym na chodniku. Jak urodziłam swoją pierwszą córkę też była taka zima w 1987, może dlatego lubię zimę?


Podsumowując, przychodzą mi na myśl słowa mojej siostrzenicy " z uniesień, zostało mi tylko uniesienie brwi, a ze wzruszeń, wzruszenie ramionami "