poniedziałek, 25 lutego 2019

Tłusty czwartek u Babci Teddy.


No tak kochani cudowny świąteczny czas mamy już za sobą, a tu znów trzeba przygotowywać się do kolejnego. Dobrze to ktoś wymyślił, aby następne święto poprzedzić postem, inaczej nasze wątroby mogłyby tego nie wytrzymać. Ale, w ostatni czwartek przed Wielkim Postem, a w tym roku wypada to 28 lutego, mają swoje święto wszystkie łasuchy. Nie na darmo nazwano ten czwartek tłustym a inaczej zapustami. W tym dniu można objadać się do woli. Pączki, faworki i rurki z kremem konsumowane są w rekordowych ilościach.
Kiedyś wnusia zapytała mnie, dlaczego czwartek jest tłusty a środa chuda? Więc jako główny autorytet mojej wnusi musiałam się doszkolić. I teraz już wiem, że geneza Tłustego Czwartku sięga czasów pogańskich, kiedy to świętowano odejście zimy i nadejście wiosny. Ucztowanie opierało się na jedzeniu tłustych potraw, szczególnie mięs i piciu wina. Następnie weszły w modę pączki, ale nieco inne niż obecne, bo pieczone z ciasta chlebowego i nadziewane słoniną, boczkiem i mięsem, które obficie zapijano wódką. Dopiero w XVI wieku narodził się zwyczaj jedzenia pączków w wersji słodkiej. Wyglądały one jednak nieco inaczej niż obecnie, w środku miały mały orzeszek lub migdał. Ten, kto, jedząc pączka, trafił na szczęśliwą niespodziankę, miał cieszyć się dostatkiem i powodzeniem. Dziś podobnie uważa się, że jeżeli ktoś w tłusty czwartek nie zje ani jednego pączka to w dalszym życiu nie będzie mu się wiodło.
Tutaj w Wielkiej Brytanii obchodzi się nie tłusty czwartek, a tłusty wtorek Shrove Tuesday zwany często Pancake Tuesday (naleśnikowym wtorkiem). Obchodzony jest we wtorek przed Środą Popielcową. Głównym daniem jest naleśnik. Tradycja mówi, że przed 40-dniowym postem gospodynie pozbywały się zapasów, aby nie kusiły, a ponieważ głównym zapasem były jaja, mleko, mąka i masło, wszystko wrzuciły do jednego naczynia, wymieszały i usmażyły. Tak powstało proste i szybkie danie, naleśnik. Inni twierdzą, że składniki naleśnika symbolizują cztery filary wiary chrześcijańskiej: jaja-stworzenie, mąka-podstawa życia, sól-zdrowie, mleko-czystość. Jedną z tradycji odbywającej się w Anglii od ponad 500 lat jest wyścig z naleśnikiem. Dziewczęta powyżej 18 roku życia ubrane w fartuch i nakrycie głowy, biegną odcinek około 400 m do kościoła z patelnią i gorącym naleśnikiem, podrzucając go do góry na starcie i na mecie. Zwyciężczyni częstuje swoim naleśnikiem dzwonnika, a w zamian dostaje od niego pocałunek.
Roztrząsając różnice i podobieństwa obchodów „tłustych dni”, przypomniał mi się ubiegłoroczny Tłusty Czwartek. Ponieważ jak wiecie, moje wnuczki mieszkają w Norwegii, więc rozmawiając przez Skypa wnuczka zapytała mnie, dlaczego nie pieczemy pączków razem? Pomyślałam no właśnie, dlaczego nie i z zapałem przystąpiłam do działania. Wyjęłam wszystkie produkty, pokazywałam Paulisi co i jak i zabrałam się do roboty. Po 5 minutach wnuczce się znudziło i rozłączyła się, a ja zostałam w oparach mąki z marmoladą na policzkach i na telefonie. No i po co mi to było? Bawiłam się z tymi pączkami do nocy i powiedziałam sobie nigdy więcej, w przyszłym roku będą naleśniki, zgodnie z tutejszą tradycją a przy okazji dziadek będzie miał obiad z głowy. Muzę jeszcze podejść do pobliskiego kościoła i przyglądnąć się dzwonnikowi, bo nie wiem, czy warto przyłożyć się podczas biegu z tą patelnią. A tak na poważnie to życzę wszystkim ambitnym pysznych pączków własnej roboty, tym mniej ambitnym, smacznych naleśników, a leniuszkom i zapracowanym dobrych pączków z Lidla.




czwartek, 21 lutego 2019

Jak zostać babcią i nie zwariować?


Babcia Teddy, tak to ja. Jestem babcią 5-letniej Paulinki i 2-letniego Piotrusia. Dlaczego Teddy? Bo tak nazwała mnie moja wnuczka i tak już zostało.To ja zaszczepiłam w niej miłość do świnki Peppy, a ponieważ ukochaną maskotką Peppy był miś Teddy to pewnie dlatego zostałam tak nazwana, z czego jestem niezmiernie dumna.
Czy czuję się babcią? Tak w 100% całym sercem i całą sobą. Czy czuję się stara? Absolutnie  nie, w głowie mam dalej naście lat. No tak, w głowie naście lat, ale niestety w biodrach już nie.  Kiedyś wybraliśmy się z dziadkiem Darkiem na wycieczkę, na skarpie przy ogrodzeniu był ładny widok i dziadek chciał zrobić mi zdjęcie. Pomyślałam,  wskoczę na ogrodzenie, będzie lepsze ujęcie. Wskoczę to jednak za dużo powiedziane "koziczka" z mojej głowy przegrała z przyciąganiem ziemskim, niestety.
Moje wnuki mieszkają w Norwegii, ja w Belfaście dlatego nie możemy przebywać ze sobą tyle, ile byśmy chcieli, ale ktoś wymyślił Skypa, cudowną aplikację, dzięki której mogę nie tylko rozmawiać z wnukami, ale także je widywać. Ostatnio Paulinka zapytała mnie: Babciu, czy Ty jesteś stara? Hmm, więc spytałam ją, co ona o tym sądzi i odpowiedziała mi ze szczerością pięciolatki: Nie bardzo. I tego się trzymam.  No tak, ale nie o tym miałam pisać, mam przecież doradzić Wam drogie babcie jak nie zwariować na punkcie wnuków. Pamiętam, jak moja mama została babcią, to powiedziała mi, że dzieci kocha się bardzo, ale przy wnukach to już kompletnie się odlatuje. Dziś dokładnie wiem, co miała na myśli. Gdy człowiek spojrzy w te okrągłe oczęta, gdy usłyszy piskliwy szczebiot, albo gdy zobaczy te łzy jak grochy, to już przepadł.                                                                Tak więc wracając do tematu, drogie babcie, wariujmy na punkcie tych naszych wnusiów, rozpieszczajmy je, kochajmy ponad wszystko, w końcu kto jak nie my? Przecież mama wie dużo, tata jeszcze więcej, ale babcia, babcia wie wszystko i to najlepiej.