środa, 21 lutego 2018

Czas leci...

I znów urodziny. Kolejne na emigracji. Czas tak leci, że nie chcę już liczyć. Mówi się, że czas szybko biegnie ludziom szczęśliwym, więc chyba jestem szczęśliwa, bo mi nie biegnie tylko pędzi. Kochający mąż, wspaniałe córki i zięciowie, cudowne wnuki, i 5 lat po chorobie bez wznowy, tak jestem szczęśliwa. Całą resztę można jakoś załatwić. Więc oby tak dalej, ale czas proszę aby odrobinę zwolnił, mi się nigdzie nie spieszy ;) Z okazji urodzin dopadła mnie drobna melancholia i zmontowałam filmik ze starych zdjęć. Niewiele ich  mam bo reszta została w Polsce, ale dzięki tym kilku fotografiom znalazłam się znów w świecie dzieciństwa, z rodzicami, na szkolnej zabawie, w liceum z przyjaciółmi i na studniówce. Cudownie jest powspominać bo przecież "tacy byliśmy jeszcze wczoraj..."













poniedziałek, 12 lutego 2018

Walentynki.


Walentynki to święto kontrowersyjne jak Halloween, więc pojawia się pytanie: obchodzić czy nie obchodzić? Jeżeli o mnie chodzi to myślę, że jak każde święto kto chce obchodzi, a kto nie chce nie obchodzi, wolna wola i pełna demokracja.
Uważa się, że Walentynki przyszły do nas z Ameryki, ale początków ich należy szukać w Europie a konkretnie w Rzymie. To właśnie tam 15 lutego obchodzono  Dzień Płodności inaczej zwany  Lupercalia.  Kapłani czcili  boga  Faunusa Lupercusa i składali mu w ofierze kozę, która miała zapewnić płodność i urodzaj. Dzień przed świętowaniem odbywała się loteria miłosna, gdzie dziewczęta zapisywały swoje imiona na kartkach papieru a chłopcy je losowali. Z wylosowaną partnerką świętowano Lupercalia. W V wieku, aby wykorzenić pogańskie zwyczaje papież Gelazjusz wydał zakaz świętowania Lupercaliów i nadał świętu nowe chrześcijańskie znaczenie. Patronem tego święta mianował rzymskiego biskupa  Walentego, który to wbrew woli cesarza udzielał potajemnie ślubów wojownikom i jego wybrankom. Biskup został przyłapany i skazany na śmierć. Legenda głosi że gdy przebywał w więzieniu zaprzyjaźnił się z córką strażnika, która go odwiedzała i podnosiła na duchu. Aby się odwdzięczyć Walenty zostawił jej na pożegnanie list w formie serca na którym napisał "Od Twojego Walentego". Stracono Go 14 lutego, a jego męczeńską śmierć docenił papież. Na srebrnym relikwiarzu w którym znajdują się jego szczątki umieszczono napis: "Święty Walenty, patron miłości".
Ale prawdziwy rozkwit Święta Zakochanych nastąpił dopiero w średniowieczu, kiedy to zainteresowanie ówczesnych ludzi skupiało się na żywotach świętych i pielgrzymowaniu. Pielgrzymki do miejsca spoczynku św.Walentego cieszyły się dużą popularnością. Najwięcej zwolenników Świętego znalazło się w Anglii i Francji.
Do Polski tradycja obchodzenia Walentynek trafiła wraz z kultem św. Walentego z Bawarii i Tyrolu, ale popularność zyskała dopiero w latach 90 ubiegłego wieku. Niezwykła atmosfera tego święta stwarza okazję, aby pokazać sobie na wzajem i całemu światu, że miłość istnieje i ma się dobrze. Nieodłączną częścią Walentynek są anonimowe kartki, czerwone serduszka, drobne upominki i romantyczne wieczory. Najdroższa w historii kartka walentynkowa wykonana była z litego złota i przyozdobiona sercem z diamentów, brylantów i szafirów, a zapakowana była w futro z norek. Ofiarodawcą był miliarder Arystoteles Onassis a odbiorcą śpiewaczka operowa Maria Callas. Natomiast najsłynniejszym upominkiem było jabłko pokryte różowym lukrem, ułożone w hebanowej szkatułce wysadzanej perłami. Prezent ofiarowany był Annie Boleyn przez króla  Henryka VII.



czwartek, 8 lutego 2018

Tłusty czwartek czyli zapusty.

Tłusty czwartek znany także jako zapusty rozpoczyna ostatni tydzień karnawału. Jest to ostatni czwartek przed Wielkim Postem, w którym to powinniśmy zachować wstrzemięźliwość  przygotowując się do Świąt Wielkanocy. W tym dniu dozwolone jest objadanie się. Najpopularniejsze potrawy to pączki i faworki zwane także chrustem. Dawniej objadano się pączkami z ciasta chlebowego nadziewanymi boczkiem, słoniną i mięsem, które obficie zapijano wódką. Geneza tłustego czwartku sięga czasów pogańskich, kiedy to świętowano odejście zimy i nadejście wiosny. Ucztowanie opierało się na jedzeniu tłustych potraw, szczególnie mięs i piciu wina. Dopiero w XVI wieku narodził się zwyczaj jedzenia pączków w wersji słodkiej. Wyglądały one nieco inaczej niż obecnie, w środku miały mały orzeszek lub migdał. Ten kto jedząc pączka trafił na szczęśliwą niespodziankę miał cieszyć się dostatkiem i powodzeniem. Dziś podobnie uważa się, że jeżeli ktoś w tłusty czwartek nie zje ani jednego pączka to w dalszym życiu nie będzie mu się wiodło.


W Wielkiej Brytanii obchodzi się nie tłusty czwartek, a tłusty wtorek Shrove Tuesday  zwany często Pancake Tuesday (naleśnikowym wtorkiem). Obchodzony jest we wtorek przed Środą Popielcową. Głównym daniem jest naleśnik. Tradycja mówi, że przed 40-dniowym postem gospodynie pozbywały się zapasów, aby nie kusiły, a ponieważ głównym zapasem były jaja, mleko, mąka i masło, wszystko wrzuciły do jednego naczynia, wymieszały i usmażyły. Tak powstało proste i szybkie danie, naleśnik. Inni twierdzą, że składniki naleśnika symbolizują cztery filary wiary chrześcijańskiej: jaja-stworzenie, mąka-podstawa życia, sól-zdrowie, mleko-czystość.


Jedną z tradycji odbywającej się w Anglii od ponad 500 lat jest wyścig z naleśnikiem. Dziewczęta powyżej 18 roku życia ubrane  w fartuch i nakrycie głowy, biegną odcinek okolo 375m do kościoła z patelnią i gorącym naleśnikiem, podrzucając go do góry na starcie i na mecie. Zwyciężczyni częstuje swoim naleśnikiem dzwonnika a w zamian dostaje od niego pocałunek.


poniedziałek, 5 lutego 2018

Grudzień z wnuczkami.


Babcia Teddy, tak to ja, tak nazwała mnie moja wnuczka i tak już zostało.To ja zaszczepiłam w niej miłość do świnki Peppy, a ponieważ ukochaną maskotką Peppy był miś Teddy to pewnie dlatego zostałam tak nazwana z czego jestem niezmiernie dumna. Tak więc korzystając z tego, że zostało mi kilka dni urlopu postanowiłam odwiedzić moje ukochane szkraby a że dziadziuś nie mógł tym razem lecieć ze mną wybrałam się sama z Belfastu w Irlandii Północnej do Arendal w Norwegii. W Amsterdamie miałam międzylądowanie i 3 godziny na zwiedzanie potężnego lotniska, a że był to okres przedświąteczny to było co oglądać. Wieczorem dotarłam do Kristiansand, gdzie czekała moja córcia a stamtąd 30 min samochodem do Arendal. No cóż, tak się życie potoczyło, że aby przytulić ukochane wnuczki muszę odbyć nie lada wyprawę, ale czego nie robi się dla tych małych urwisów, a widząc ich radość warto lecieć choćby na koniec świata.
Arendal jest niewielkim bardzo malowniczym miasteczkiem. Pięknie wyglądał w tym przedświątecznym czasie. Szaleliśmy z wnukami na licznych jarmarkach, festynach, szliśmy w pochodzie szukając Mikołaja, dekorowaliśmy pierniki, zajadaliśmy się ryżem na mleku z cynamonem i masłem (to taki rodzaj świątecznego norweskiego puddingu) robiliśmy chochoła, szaleliśmy na zakupach. To był cudowny, pracowity tydzień, pełen zabawy i radości.

                       Dekorowanie pierniczków.


 Ozdoby świąteczne.


Nasze dzieła.

Ryż z masłem i cynamonem, pychotka.

Jarmark świąteczny.

Szopa z ogniskiem tu można się zagrzać.




Piernikowe serce i chochoł.


 Czyżby Mikołaj nadchodził?


Njsmaczniejsze pierniki na świecie, bo od Mikołaja.


Szalejemy na zakupach.

Piękna zima w Norwegii.




















piątek, 2 lutego 2018

Barnehage czyli przedszkole po norwesku.

Tak się złożyło, że moja wnuczka chodzi do przedszkola w Norwegii i dlatego chciałabym opisać jak ono wygląda, a ponieważ różni się diametralnie od tradycyjnego polskiego przedszkola, myślę że Was zaciekawi. Moim zamiarem nie jest absolutnie porównywanie i mądrzenie się które przedszkole  jest lepsze, po prostu opisuję to jako ciekawostkę. Dzień w przedszkolu zaczyna się od śniadania przygotowanego przez dzieci, panie tylko pomagają, dzieciaki z przejęciem smarują chleb masłem i pasztetem lub rybą, układają kanapki na talerzach i podają do stołu. Do picia jest mleko albo woda. Czasem na śniadanie są parówki robione na grillu, pogoda nie ma znaczenia, wszystko zależy od chęci, nie przeszkadza ani deszcz, ani śnieg. Na obiad jest zupa parówkowa, Norwegowie zjadają najwięcej parówek na świecie są parówkożercami. Warzywa i parówki do zupy kroją dzieciaki. Często obiad jedzony jest w plenerze, pani niesie plecak z kuchenką turystyczną i odpowiednim wyposażeniem i na postoju robi dzieciom racuchy, w tym czasie dzieci zbierają jagody lub czernice, które są dodawane do placuszków. Podwieczorek to sałatka owocowa, oczywiście również zrobiona przez maluchy. Po posiłku trzeba posprzątać, to też należy do dzieci, raz na jakiś czas są generalne porządki i wtedy wszystkie dzieci biorą w nim udział, każdy maluch dostaje ściereczkę do ręki i z wypiekami na twarzy ściera ławki, stoły, krzesła i półki. Ale przedszkole to nie tylko obowiązki jest również zabawa, a ponieważ dzieci spędzają więcej czasu na zewnątrz to zabawa jest w śniegu, w deszczu, w błocie i kałużach oraz w lesie. Do przedszkola należy duża część lasu z kempingiem i miejscem na ognisko, to tam dzieci poznają życie leśne, zbierają owoce i podpatrują mrówki, tam też  uczą się matematyki używając do tego szyszek i patyków, i tam właśnie odbywają się wspaniałe pikniki i ogniska. Ale żebyście nie pomyśleli, że dzieci w tym przedszkolu to dzieci lasu, to chcę Was zapewnić, że bardzo często wybierają się na wycieczki do centrum miasta, a ponieważ ich przedszkole jest na wyspie to korzystają z promu. Prom płynie 10 min. a autobus jedzie około 30 min. więc wyprawa promem jest szybsza i bardziej ekscytująca. W mieście dzieci odwiedzają bibliotekę miejską, gdzie często mają różne pogawędki, spektakle i spotkania z ciekawymi ludźmi, wypożyczają również książki z czego są bardzo dumni.

W plenerze lepiej smakuje.








Jak pisałam wcześniej pogoda nie stanowi problemu, ważne są chęci.


Wyprawa do lasu.




Pierwsze wspinaczki.



Mosty linowe.



Pierwsze próby do "Mam talent"


Gdy się ktoś zmęczy to jest środek transportu.



Dla śpiących maluchów są wózki, oczywiście dzieci śpią w altanie na zewnątrz.


Porządek musi być.


Nauka i doświadczenia są bardzo ważne.


Własnoręcznie robione maski na karnawał.


Ręcznie malowany strój karnawałowy.



Pracownia artystyczna, tu powstają pierwsze prace.



No i zabawa, na całego.







Przedszkole ma świetną stronę internetową, gdzie na bieżąco wrzucane są fotki i dzięki której mogę obserwować co robi moja wnuczka. Przyznam szczerze, że jak oglądam niektóre zdjęcia to jestem nie raz w lekkim szoku, no ale cóż co kraj to obyczaj, nie wiem co lepsze, ale wnuczka chodzi do tego przedszkola już dwa lata, a najcięższą chorobą jaką miała do tej pory to katar i oby tak dalej, czego wszystkim życzę