piątek, 2 lutego 2018

Barnehage czyli przedszkole po norwesku.

Tak się złożyło, że moja wnuczka chodzi do przedszkola w Norwegii i dlatego chciałabym opisać jak ono wygląda, a ponieważ różni się diametralnie od tradycyjnego polskiego przedszkola, myślę że Was zaciekawi. Moim zamiarem nie jest absolutnie porównywanie i mądrzenie się które przedszkole  jest lepsze, po prostu opisuję to jako ciekawostkę. Dzień w przedszkolu zaczyna się od śniadania przygotowanego przez dzieci, panie tylko pomagają, dzieciaki z przejęciem smarują chleb masłem i pasztetem lub rybą, układają kanapki na talerzach i podają do stołu. Do picia jest mleko albo woda. Czasem na śniadanie są parówki robione na grillu, pogoda nie ma znaczenia, wszystko zależy od chęci, nie przeszkadza ani deszcz, ani śnieg. Na obiad jest zupa parówkowa, Norwegowie zjadają najwięcej parówek na świecie są parówkożercami. Warzywa i parówki do zupy kroją dzieciaki. Często obiad jedzony jest w plenerze, pani niesie plecak z kuchenką turystyczną i odpowiednim wyposażeniem i na postoju robi dzieciom racuchy, w tym czasie dzieci zbierają jagody lub czernice, które są dodawane do placuszków. Podwieczorek to sałatka owocowa, oczywiście również zrobiona przez maluchy. Po posiłku trzeba posprzątać, to też należy do dzieci, raz na jakiś czas są generalne porządki i wtedy wszystkie dzieci biorą w nim udział, każdy maluch dostaje ściereczkę do ręki i z wypiekami na twarzy ściera ławki, stoły, krzesła i półki. Ale przedszkole to nie tylko obowiązki jest również zabawa, a ponieważ dzieci spędzają więcej czasu na zewnątrz to zabawa jest w śniegu, w deszczu, w błocie i kałużach oraz w lesie. Do przedszkola należy duża część lasu z kempingiem i miejscem na ognisko, to tam dzieci poznają życie leśne, zbierają owoce i podpatrują mrówki, tam też  uczą się matematyki używając do tego szyszek i patyków, i tam właśnie odbywają się wspaniałe pikniki i ogniska. Ale żebyście nie pomyśleli, że dzieci w tym przedszkolu to dzieci lasu, to chcę Was zapewnić, że bardzo często wybierają się na wycieczki do centrum miasta, a ponieważ ich przedszkole jest na wyspie to korzystają z promu. Prom płynie 10 min. a autobus jedzie około 30 min. więc wyprawa promem jest szybsza i bardziej ekscytująca. W mieście dzieci odwiedzają bibliotekę miejską, gdzie często mają różne pogawędki, spektakle i spotkania z ciekawymi ludźmi, wypożyczają również książki z czego są bardzo dumni.

W plenerze lepiej smakuje.








Jak pisałam wcześniej pogoda nie stanowi problemu, ważne są chęci.


Wyprawa do lasu.




Pierwsze wspinaczki.



Mosty linowe.



Pierwsze próby do "Mam talent"


Gdy się ktoś zmęczy to jest środek transportu.



Dla śpiących maluchów są wózki, oczywiście dzieci śpią w altanie na zewnątrz.


Porządek musi być.


Nauka i doświadczenia są bardzo ważne.


Własnoręcznie robione maski na karnawał.


Ręcznie malowany strój karnawałowy.



Pracownia artystyczna, tu powstają pierwsze prace.



No i zabawa, na całego.







Przedszkole ma świetną stronę internetową, gdzie na bieżąco wrzucane są fotki i dzięki której mogę obserwować co robi moja wnuczka. Przyznam szczerze, że jak oglądam niektóre zdjęcia to jestem nie raz w lekkim szoku, no ale cóż co kraj to obyczaj, nie wiem co lepsze, ale wnuczka chodzi do tego przedszkola już dwa lata, a najcięższą chorobą jaką miała do tej pory to katar i oby tak dalej, czego wszystkim życzę

2 komentarze:

  1. ThruMarzenasLens3 lutego 2018 05:39

    Najlepsze dzieciństwo w takim przedszkolu. Zupełnie nie do porównania z amerykańskim , które jest 100 razy gorsze. Nawet im biegać nie wolno, bo mogą się przewróci i rodzice mogą skarżyć przedszkole!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że świat się trochę pogubił w tym wszystkim, pieniądz rządzi a skoro na wszystkim można zarobić to i na super dzieciństwie też, gdzieś to wszystko poszło w złym kierunku.

      Usuń