sobota, 25 kwietnia 2015

Korporacja...

Gdy dostałam pracę w korporacji byłam szczęśliwa, nareszcie niezłe pieniądze, możliwość awansu, perspektywy rozwoju...Po dwóch latach miałam dość. Wieczne szkolenia, pranie mózgu, ciągłe niezadowolenie przełożonych no bo niby dobrze, ale...Cały czas tylko szybciej, więcej, wyżej, dalej...szok.
Gdy dowiedziałam się, że mam nowotwór, pierwszą moją myślą było to, że w końcu odpocznę, że pójdę na zwolnienie i nikt nie będzie na mnie krzywo patrzył. W szpitalu poznałam młodą dziewczynę, tak jak ja pracowała w korporacji, dużo rozmawiałyśmy. Powiedziała mi, że zaraz po operacji wróciła do pracy i trafiła na zebranie. Siedząc na spotkaniu i słuchając tych bzdur zapytała siebie: co ja tu robię ? jest tyle ważniejszych rzeczy w życiu niż "sprzedaż" a życie jest zbyt krótkie i zbyt piękne, aby je marnować. Wstała i wyszła. Ja też nie wróciłam do pracy w korporacji. Wiem, że wielu z Was myśli inaczej, ale ja opisuję tu swoją historię i swoje przemyślenia. Może nie nadaję się do dzisiejszego drapieżnego świata korporacji, może zbyt dobrze pamiętam czasy kiedy ludzie w pracy zostawali przyjaciółmi na całe życie (sama mam kilku takich przyjaciół z pierwszej mojej pracy). Żałuję tylko jednego, że to wszystko wydarzyło się tak późno, że nie jestem tą młodą dziewczyną, która ma możliwość zmiany już teraz, ale z drugiej strony cieszę się, że w ogóle dostałam kopniaka od życia i mogłam się otrząsnąć, bo dzięki temu jestem tu i teraz i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa na mojej małej zielonej wyspie :)


A słowa piosenki GALERA w pełni oddają obraz pracy w korporacji, warto posłuchać ;)

4 komentarze:

  1. Widzę ze odnajdujesz się na emigracji pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak i to bardzo, chyba znalazłam w końcu swoje miejsce i azyl ;)

      Usuń
  2. Beti, zmiany w przyrodzie, zmiany w życiu i zmiana zdjęcia na profilu :) pięknie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń